Wołają na mnie Cygan, choć tak się nie nazywam

Wystawa: 17.07.2021 — 26.09.2021

Wernisaż: 16.07.2021, godz. 18:00

Miejsce: GGM1 (ul. Piwna 27/29), GGM2 (ul. Powroźnicza 13/15)

2021-07-16 18:00:00 2021-07-16 19:00:00 Europe/Warsaw Wołają na mnie Cygan, choć tak się nie nazywam https://sztuka-trojmiasta.pl/zapowiedz/wolaja-na-mnie-cygan-choc-tak-sie-nie-nazywam/ GGM1 (ul. Piwna 27/29), GGM2 (ul. Powroźnicza 13/15) Sztuka trójmiasta kontakt@sztuka-trojmiasta.pl

Kuratorka: Ania Batko
Artystki i artyści: Tomasz Armada, Damian le Bas, Olaf Brzeski, Ewa Ciepielewska, Andrzej Onegin Dąbrowski, Wojciech Fangor, Jan Flisak, Krzysztof Gil, Zuza Golińska, Günter Grass, Władysław Hasior, Marcin Janusz, Kunegunda Jeżowska, Stanisław Kałuziak, Tadeusz Kantor, Leszek Knaflewski, Edgar Kovats, Ignacy Krieger, Łódź Kaliska, Dawid Mazur, Jan Młodożeniec, Joanna Piotrowska, Tadeusz Rolke, Stanisław Rychlicki, Walery Rzewuski, Feliks Sadowski Feliko, Slavs and Tatars, Janek Simon, Aleksander Sovtysik, Stanisław Witkiewicz, Paulina Włostowska, Stanisław Zamecznik oraz artyści i artystki anonimowe

To nie jest wystawa o Romach, romskiej historii ani romskiej kulturze. „Wołają na mnie Cygan, choć tak się nie nazywam” to opowieść o cyganie – wyssanej z palca postaci, która nigdy nie istniała. O osobliwej ikonografii tego konstruktu, ale też mitycznym oriencie, cyganeryjnym zawłaszczeniu i dialektyce kulturowego kolonializmu, przez który siłą rzeczy przebija hybrydyczna mitologia i polsko-romska tożsamość. Narrację budujemy nie tyle w oderwaniu od afirmatywnych i wykluczających wyobrażeń, co wewnątrz nich – rozsadzając związane z nimi fantazmaty i prześnione rewolucje. Wychodząc z założenia, że znaczenie opowieści nie znajduje się w jej środku, ale otacza ją z zewnątrz jak owoc pestkę, obok dzieł sztuki dawnej i archiwaliów, fotografii, dokumentalnych filmów, książek i nagrań, często działających na zasadzie politycznej pornografii, pokażemy prace współczesnych artystek i artystów.


Wszystko wskazuje na to, że niczego się od nas nie nauczyli i żadna nasza chluba nie wzbudza
w nich podziwu. Czyżby od sześciuset z górą lat pozostawali ślepi i nieczuli na nasze osiągnięcia? To przecież nie do wiary, że nasz świat może być aż tak nieinteresujący. (Andrzej Stasiuk)

Podobno prawdziwych Cyganów już nie ma. Może nigdy ich – przynajmniej tych, o których pisała Agnieszka Osiecka – nie było, a może byli jutro. Jutro w języku romani znaczy wczoraj. Wczoraj to tyle, co jutro.

Zagraj mi piękny Cyganie – to tytuł kasety wydanej przez zespół Szarotka na progu polskiej transformacji. Okładkę zdobił duchologiczny portret człowieko-słonia. Wcześniej o Cyganach pisał Jerzy Ficowski, pisarz i odkrywca Papuszy, chociaż istnieje też pokrętna teoria, że to on był autorem wierszy, a ona była muzą i apoteozą kapryśnego natchnienia (sic!). Cyganów wylegujących się nad morzem na gruzach antycznej kultury malował Wilhelm August Stryowski.
Z kolei Cyganki szczególnie upodobał sobie Siemiradzki, który przyciemniał sadzą białe twarze modelek i ubierał je w barwne, ale ciągle jeszcze mieszczące się w konwencji XIX-wiecznego mieszczaństwa, suknie. Krzykliwe, okraszone szkiełkami i polnymi kwiatami, ocierające się wręcz o futurologiczną wizję stroje Cyganów i Cyganek opisywał w Chacie za wsią, powieści mierzącej się z ludową dyskryminacją, Józef Ignacy Kraszewski. Równie fantazyjny był strój Izabeli Czartoryskiej. W stworzonej specjalnie dla niej historii operze z komiczno-sentymentalnym librettem Kniaźnina, arystokratka wciela się w Cygankę Jawnutę. 100 lat później „Cyganów” na warsztat bierze Moniuszko. O ile Kniaźnina interesuje asymilacja niepokornych Cyganów, o tyle Moniuszkę ciągnie w stronę romantycznej wizji ich niczym nieskrępowanego ducha. „Stachu mój! Czemuż nie jesteś Cyganem?” – mówi do kochanka przybrana córka Jawnuty. Od wykluczenia po afirmację. Z jednej gęby w drugą.

Cyganie grają role złodziei wróżących z fusów i załamań dłoni, demonów rzucających złe spojrzenia i pieśniarzy. Najczęściej zresztą śpiewają rzewne disco polo. Są uosobieniem orientu. Zielarzami, zaklinaczami koni i niedźwiedzi. Pierwszymi przedstawicielami cyganerii. Nomadami
i koczownikami żyjącymi w podejrzenie utopijnym zespoleniu z naturą. Prototypem uchodźcy i modelem artysty. Albo, jak chce gdański polityk walczący o eksmisję zamieszkujących pustostany Romów, turystami. Sąsiadami, którzy palą w mieszkaniach ogniska i grają na akordeonie pod balkonami bloków. Zawsze są za śniadzi, albo jak chciał Mickiewicz brudni i zawsze za kolorowi. Nawet kręconą kilka lat temu Papuszę pokazywano w czerni i bieli. Żeby nie trąciła czasem cepeliadą.

Interesują nas opowieści o Cyganach, w których role Cygana odgrywa ktoś inny. I gra ją tak, jak mu się podoba. Reprodukując, często nieświadomie, klisze. Także te, w których Cygan gra niecygana. Fascynują nas ludowe maski kolędników, gdzie obok diabła, bociana i kozła, pojawia się groteskowy homoidalny stwór, ze słomianym niedźwiedziem na sznurku, tym samym, który już jako miś staje się ramą peerelowskiej komedii, symbolem „żywotnych potrzeb polskiego społeczeństwa”. Historia Panie Kochanku, czyli Karola Radziwiłła, patrioty i sarmaty, który sprowadził Cyganów do wielokulturowego miasteczka Mir, pozwalał tresować dla siebie zaprzęgi niedźwiedzi i bawić się Cygańskiemu Zjazdowi na polach Horeszkowskiego, znanego z Pana Tadeusza, zamku. Intryguje nas też egotyczna uroczystość z 1937 roku, jak informuje „Tygodnik Dźwiękowy”, podczas której na warszawskim stadionie panowie w cylindrach i frakach wybierali cygańskiego króla i obraz Antoniego Kozakiewicza z Cyganką jedzącą na stepie arbuza, który przedrukowany w zagranicznej prasie, staje się wizerunkiem Hinduski. Gombrowicz który na eleganckich salonach chce być artystą i cyganem, a wśród cyganów szlachcicem, wyśniona przez Juliana Tuwima Biblia Cygańska i historia XIX-wiecznego ugrupowania Cyganeria Warszawska, której członkowie wysypywali mieszczańskie salony ziemią. Cygan z samogrającymi skrzypcami, który w Nadobnisiach i koczkodanach płacząc i łkając przygrywa śmierci bo śmierć lubi się przysłuchiwać oraz 1968 rok, kiedy Romów bez paszportów i dokumentów wysłano, nie jak Żydów do Izraela, ale zwyczajnie w świat.

Cyganie to temat. Nic więcej. Równie dobrze mógłbym być poetą igieł do szycia albo hydraulicznych krajobrazów. Poza tym cygańskość nadaje mi aurę nieokrzesanego, niewykształconego poety-dzikusa, którym jak wiesz dobrze nie jestem – żalił się Federico Garcia Lorca, hiszpański pisarz, w liście do przyjaciela.

Nas ciągnie właśnie w stronę tej aury. Zanurzania się w lepkiej i zdradliwej, skolonizowanej przez żywe bakterie atmosferze cygańskości. Kulturowym konstrukcie i folklorystycznym amalgamacie. Tak jakby jutra wcale nie było. Bo może w czasach szerzącego się nacjonalizmu, postępującego kryzysu uchodźczego i ekologicznego nie ma? W latach 60’Günter Grass chciał sprowadzić do Berlina romskie tabory. Wierzył, że rozwiąże to kwestie muru berlińskiego, bo tam gdzie są Cyganie, granice stają się nieszczelne.

Wołają na mnie Cygan choć tak się nie nazywam
Bo komu to przeszkadza, gdy imię się nie zgadza*

*Kayah & Bregovič, Caje Sukarije, 1999