Wystawa:
15.01.2017 — 30.01.2017
Wernisaż: 14.01.2017, godz. 18:00
Miejsce: Kolonia Artystów, ul. Grunwaldzka 51, Gdańsk
„Paradoks maski polega na tym, że za jej pomocą osiąga się efekt wręcz odwrotny do zamierzonego. Zakłada się maskę, by być samemu spokojniejszym i by uspokoić otoczenie, a osiąga się (paradoksalnie) zwiększony niepokój własny i otoczenia”
– Antoni Kępiński
Postaci z obrazów Magdaleny Król odmawiają noszenia masek. Ostentacyjnie, a trochę bezczelnie, egzekwują swoje podstawowe i niezbywalne prawo do otwartego wyrażania emocji. Wrzask wykrzywia im twarze, grymas deformuje rysy, a policzki zapalają się czerwienią. Czuć narastające podniecenie, niepokój i lęk. Usytuowani na granicy świadomości nie wiemy, czy to wciąż jawa czy już sen. Dukt pędzla prowadzony jest mocnym i zdecydowanym ruchem, a paleta skonstruowana wokół kontrastowo zestawionych chłodnych błękitów i rozgrzanych czerwieni. Ciężkie do jednoznacznej identyfikacji płciowej twarze, mimo że zarysowane oszczędnie, zdają się wyrywać z lica płótna i niebezpiecznie zbliżać do widza. Zagrożenie ze strony postaci potęguje niepokojąca perspektywa, którą narzuca nam malarka. Wykrzywione grymasem twarze oglądamy bowiem z niewdzięcznej, żabiej perspektywy, która nadaje im jeszcze bardziej groteskowy charakter. Z goła inna atmosfera towarzyszy reszcie płócien – błogi, niemal erotyczny stan maluje się widocznie u pozostałych z postaci. W ich przypadku materia twarzy zaakcentowana jest już gęsto i wyraźnie – dynamicznie i znakowo rozrysowane kontury zastępuje pełnia i „mięsność” ciała. Mocno zaakcentowane i niemal przerysowane – usta, policzki, nosy – stają się swego rodzaju fetyszem, sugerując jednocześnie dwuznaczny stan, w którym znajdują się postaci. Tu również przeważają kontrastowe zestawienia kolorystyczne, choć już mniej jaskrawe i skonstruowane bardziej na zasadzie niuansu. Plama kładziona jest miękko i warstwowo, pociągnięcia pędzla wciąż nie tracą jednak na dynamice. Intymny charakter relacji, jaka zawiązuje się między widzem i postaciami z obrazów podkreślają formaty płócien, które nie tylko monumentalizują oblicza ich bohaterów (bohaterek?), lecz również sytuują nas wobec nich w pozycji uległości. Każda z tych pół-sennych androgenicznych postaci reprezentuje inny, choć zawsze skrajny stan emocjonalny, w związku z czym z każdego z płócien emanuje fala emocji, z którą musimy się zmierzyć. Konfrontacja z tym wyjątkowo osobistym i intymnym przekazem, śladem autentycznych przeżyć jest dla odbiorcy również szczególnym wyzwaniem. Tutaj każdy ślad pędzla stanowi znak konkretnej emocji, która zapośredniczona w obrazie wciąż emanuje i odsyła do uczucia tęsknoty, nadziei i w końcu, pożądania. Ten specyficzny zapis z sennych obrazów czy – komplementarnie – bezsennych przywidzeń każe nam wejść w wyjątkowo intymną relację z autorką, odnaleźć się w niebezpiecznej rzeczywistości między jawą a snem, zawiesić treść świadomości i oddać się fali podświadomych tęsknot i pragnień.
Magdalena Król – mieszka i maluje w Gdańsku. Jej obrazy skupiają się wokół tematu emocji, ich wpływu na człowieka i możliwości konwersji w wartości malarskie. Ulegający nieustającej transformacji sposób wyrazu pozostaje bliski gestowi streetartowemu – pełen ekspresji i spontaniczny. Wciąż kontynuuje swój cykl malarski pt. „bezsenność”.
Tekst: Paula Milczarczyk