Ula Sikora: Jak rozpoczął Pan przygodę z fotografią?
Tomasz Zwijacz: Już od dziecka lubiłem chodzić wszędzie z aparatem. Pierwszy aparat dostałem od mojej przyszłej żony na osiemnaste urodziny. To był aparat, który miał tylko trzy megapiksele, ale jak na tamte czasy to nie było tak źle! Z czasem zaczęły pojawiać się coraz lepsze aparaty. Moja wielka pasja rozbudziła się, gdy kupiłem swoją pierwszą lustrzankę. Zobaczyłem wtedy, jakie możliwości ma aparat – zatrzymanie czasu, pokazanie ruchu na zdjęciu… Moim dotychczasowym aparatem nie miałem możliwości zrobić takich zdjęć, dopiero ten aparat pokazał mi nowe opcje i wtedy zaczęła się ta pasja.
Ula Sikora: Co chce Pan przekazać przez swoje prace?
Tomasz Zwijacz: Przez swoje prace chcę pokazać, jak widzę świat patrząc przez obiektyw. Swoimi fotografiami staram się wyrażać swoje odczucia i emocje.
Ula Sikora: Co Pana inspiruje do tworzenia?
Tomasz Zwijacz: Początkowo inspirację czerpałem z przyrody. Mieszkając w Zakopanem do 18 roku życia, często miałem okazję zabierać ze sobą aparat w góry. Kolejną inspiracją do zdjęć stała się moja piękna żona. Tak powstały pierwsze akty, wykonane na górskiej łące, pod samym lasem. Później na pierwszym planie były nasze dzieci.
Obecnie czerpię inspirację z prac innych fotografów, takich jak Tim Walker czy Steve McCurry. Staram się również szukać inspiracji wychodząc z domu – czy to na spacer, czy na miasto… Obserwuję ludzi, przyrodę i szukam pomysłów, gdzie tylko można.
Były czasy, kiedy praktycznie wszędzie zabierałem ze sobą aparat, co bardzo irytowało moją żonę – na każdy spacer zawsze z aparatem!