Ula Sikora: Jak rozpoczęła Pani przygodę z malarstwem?
Magda Giesek: Sztuka towarzyszyła mi od najmłodszych lat, ponieważ miałam wielki przywilej bycia córką mamy pracującej w Operze Bałtyckiej. Mama zabierała mnie ze sobą nie tylko na spektakle, ale także i do pracy. Mogłam wówczas harcować w garderobach, warsztatach, gdzie tworzono kostiumy i scenografię. Jednym słowem – raj dla dziecka.
W liceum zaczęłam fascynować się muzyką rockową i marzyłam o karierze piosenkarki, ale sztuki plastyczne, czyli moją wielką miłość, poznałam dopiero na studiach. Wydział nauk społecznych, na który uczęszczałam, nie wiele miał wspólnego z malarstwem, ale otworzył mnie na świat i wzbudzi ciekawość do odpowiadania sobie na pytanie dlaczego jest tak, jak jest. Nie ukrywam jednak, że wiele było też nudnych wykładów na uniwersytecie, i to one zmusiły mnie do szukania jakiegoś zajęcia by nie przysnąć. Można podsumować, że nudzie zawdzięczam odkrycie talentu, no i podróżom.
Właściwie ciągle szukam możliwości wyjazdów, bo tęsknię za przygodami i Ameryką Południową, którą miałam okazję poznać jako dziecko, mieszkając z rodzicami w Brazylii. Wiecznie zielony kontynent bardzo mnie ukształtował. Moja pierwsza, dorosła i całkowicie samodzielna podróż miała miejsce na studiach. Po IV roku wzięłam dziekankę i znalazłam praktykę studencką w Kolumbii, gdzie pracowałam, jako nauczycielka i wychowawczyni. Moi uczniowie byli słodkimi 8, 9 latkami musiałam szybko nauczyć się przekazywania wiedzy za pomocą prac manualnych i zabawy. W apartamencie w którym mieszkałam, wszędzie było mnóstwo materiałów papierniczych, farb itp., a jako że bardzo zależało mi na udekorowaniu ścian, zaczęłam malować. Opinie odwiedzających mnie gości zmotywowały mnie do dalszej pracy i odkrywania malarstwa. Później na drodze pojawiły się jeszcze inne podróże, które ukształtowały mnie jako artystkę i człowieka.
Ula Sikora: Co chce Pani przekazać przez swoje prace?
Magda Giesek: Przede wszystkim chcę zarażać ludzi optymizmem, zależy mi na tym, by osoby patrzące na moje prace po prostu się uśmiechnęły. Lubię również pobudzać do myślenia i własnych interpretacji, dlatego prace nasycone kolorem mają wiele płaszczyzn i zabawnych opowieści. Niektórzy nazywają to co robię „koloroterapią”.
Ula Sikora: Co Panią inspiruje do tworzenia?
Magda Giesek: Moje inspiracje to jak już wspomniałam podróże, ale także ludzkie historie. Sprawia mi wielką przyjemność słuchania osobistych historii i na ich podstawie tworzenie kompozycji obrazów. Mam całą serię, która obrazuje konkretne opowieści, konkretnych ludzi, ich wspomnienia, profesji itp. Na przykład obraz „Piekarnia” to metafora tęsknoty pewnego architekta, który wraz z awansami i rozwojem firmy przestał cieszyć się „wypiekiem chleba” tj. rysowania swoich projektów i musiał „usiąść na kasie”. Dużo jest też miłosnych opowieści par wielokulturowych, ich korzeni i punktu spotkania.