Ula Sikora: Jak rozpoczęła Pani przygodę z malarstwem?
Kati Dobrogo: Pewnie zabrzmi to banalnie, ale maluję, odkąd pamiętam.
Malarstwo jest ze mną od zawsze, od najwcześniejszych lat. Od małego malowałam i rysowałam wszystko, co zaobserwowałam, co zaintrygowało mnie, ujęło barwą lub formą. Duży wpływ ma też moja mama, która zawsze interesowała się sztuką. W domu wisiały obrazy namalowane przez przodków z jej rodziny. Miała dużo albumów z reprodukcjami artystów, które mi pokazywała. Brałam też udział w wielu konkursach plastycznych dla dzieci wynajdywanych przez mamę. Sztuka i twórczość to sens mojego życia. Zrozumiałam to parę lat temu.
Ula Sikora: Co chce Pani przekazać przez swoje prace?
Kati Dobrogo: Swoją twórczością chcę ukazać, jak postrzegam kobietę, jej duchowość, cielesność. Działam głównie w dwóch technikach: malarstwie olejnym i linorycie barwnym. Cyklem grafik chciałam zwrócić uwagę na piękno kobiecego ciała i jego estetyczność oraz zmienić popularne jego postrzeganie jako tylko obiektu pożądania przez mężczyzn. Zerwałam z klasycznym, realistycznym przedstawieniem na rzecz silnej, odważnej kolorystyki. Ma to podkreślić indywidualność i oryginalność każdej kobiety oraz unaocznić moje postrzeganie kobiecości jako niezmiernie ciekawej i barwnej cechy. Nie odcinam się w swoich pracach od erotyzmu. Jest od dla mnie bardzo ważny i istotny w odbieraniu kobiecości.
W malarstwie przez ostatnie lata skupiałam się na motywie waginy. Jest ona dla mnie symbolem kobiecej siły, władzy i świętości oraz życia. W historii ludzkości miejsca intymne kobiety uznawane były za nieczyste, obrzydliwe i niewarte zainteresowania. Obecnie niewiele się zmieniło i jest to nadal temat tabu. Wiele osób ma problem z wypowiedzeniem słowa wagina. Postanowiłam pokazać piękno i różnorodność kobiecych organów rozrodczych.
Kobieta jest to dla mnie temat niewyczerpany artystycznie, który pragnę nieustannie badać i rozwijać w swojej twórczości.
Ula Sikora: Co Panią inspiruje do tworzenia?
Kati Dobrogo: Pod koniec studiów na łódzkiej ASP miałam już dość martwych natur i pejzaży. Poczułam pociąg do aktów, szczególnie kobiecego ciała. Był to czas, kiedy zaczęłam poznawać i badać swoją seksualność, cielesność. Obserwacje przenosiłam na płótno lub papier. Siadałam przed dużym lustrem i malowałam to, co widziałam. Czasem było niewygodnie, ponieważ sama sobie byłam modelką i trudno było wytrwać w tej samej pozycji, jednocześnie malując obraz. Jednak te utrudnienia były bardzo istotne dla mnie w procesie twórczym, nadawały sensu i wyrazu gotowym pracom.
Zainspirowała mnie kobiecość. Nasza – kobiet cielesność, sensualność, erotyzm. Odnajdywałam inspiracje w kształtach swojego ciała, jak np. w obrazie pt. „Autoakt” prezentowanym na wystawie w Sztuce Wyboru. Obsesyjnie malowałam ciało swoje i innych kobiet. Z czasem coraz silniej je kadrowałam. Tors, biust, pośladki na jednej płaszczyźnie to było już za dużo dla mnie. Zawężałam swoje poszukiwania do jednego motywu. Raz był to biust, raz pośladki, raz wagina.