Ula Sikora: Jak rozpoczął Pan przygodę z malarstwem?
Andrzej Tuźnik: To nie był jakiś jeden szczególny moment, który można by dokładnie sprecyzować. Odkąd pamiętam zawsze z łatwością poruszałem się w dziedzinach sztuk plastycznych (niektórzy nazywają to talentem), to ułatwiało mi możliwość utrwalania przedmiotów czy zjawisk, które mnie interesowały. To właśnie ciekawość otaczającego świata i pragnienie jego poznania czy przetwarzania w konsekwencji doprowadziły do wyboru artystycznego kierunku na studiach.
Ula Sikora: Co chce Pan przekazać przez swoje prace?
Andrzej Tuźnik: Praca nad obrazem to dla mnie relacja ja kontra świat, to co powstaje jest po części skutkiem, a nie celem samym w sobie. Dlatego nie zakładam, że coś chcę odbiorcy koniecznie przekazać, zostawiam mu wolną rękę. Jeśli jednak doświadczy on spokoju, odpoczynku, refleksji, dostrzeże coś ulotnego – będzie mi to również bliskie. Właśnie odczucie spokoju, które charakteryzuje moje prace, jest tu narzędziem dla formalnych poszukiwań estetycznych. Ich celem jest dotarcie – za pomocą tematu, nastroju, kompozycji, koloru, światła – do czegoś bardziej ogólnego. Synteza i usunięcie zbędnych detali ma na celu odnalezienie istoty otaczających nas rzeczy i odbieranych przez nas wrażeń.
Ula Sikora: Co Pana inspiruje do tworzenia?
Andrzej Tuźnik: Każdy obraz na początku jest w głowie, praca nad nim to dla mnie proces bardziej intelektualny niż emocjonalny. Inspiracją jest wszystko co mnie otacza, może to być jakaś kompozycja dostrzeżona w miejskiej architekturze, barwy czyjegoś ubrania, światło w krajobrazie. Samo malowanie jest zaledwie częścią tego procesu. Również nie mam jakiegoś jednego wybranego mistrza, interesuje, a przez co inspiruje mnie wiele kierunków i wielu twórców. Na pewno będzie to sztuka archaicznej Grecji, w malarstwie Jan Vermeer, Claude Monet, postimpresjonizm, Paul Cézanne, Joan Miró, Frida Kahlo, architektura modernizmu, art déco, pop art, sztuka użytkowa z lat 60 i 70.