MINI WYWIAD z Przemysławem Łopacińskim

Poniżej prezentujemy rozmowę z Przemkiem Łopacińskim – absolwentem i wykładowcą Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, malarzem, rysownikiem, twórcą obiektów przestrzennych i instalacji multimedialnych.

1sSzT: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda ze sztuką?

PŁ: Przez przypadek? – trochę tak było, bo jako czternasto – piętnastolatek plany na swoją przyszłość miałem ciut inne. Chciałem być np. stolarzem lub gastronomem, aż tu niespodziewanie dowiaduję się, że moja starsza kuzynka od roku jest uczennicą gdyńskiego „plastyka” (Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych). Pod wpływem tej informacji i za namową wuja, nagle swoje plany zmieniłem, bo uświadomiłem sobie, że odkąd pamiętam coś tam rysowałem. Postawiłem na jedną kartę i udało się. Późniejsza decyzja o kontynuowaniu nauki na Akademii Sztuk Pięknych wydała mi się całkowicie naturalna.

SzT: Jak praca na uczelni wpływa na Twoją twórczość? Czy relacje ze studentami mają wpływ na to co tworzysz?

PŁ: Dla dydaktyka stały kontakt ze studentami teoretycznie może mieć wpływ na postawę twórczą – obserwując ich dokonania, dyskutując z nimi na tematy związane ze sztuką odnoszę wrażenie, że czasami, pośrednio, sobie też coś ważnego uświadamiam. Ale to bliższe teorii, w praktyce nie pamiętam sytuacji, by jakaś myśl przeniknęła wyraźnie do mojej twórczości.

SzT: Jaka Twoim zdaniem jest rola artysty w społeczeństwie?2s

PŁ: Nie jestem zwolennikiem przypisywania artystom jakichkolwiek ról społecznych. Artysta, w moim przekonaniu, powinien robić swoje najlepiej, jak potrafi i w zgodzie z samym sobą. Społeczeństwo skorzysta z tego – bądź nie – w sposób, w jaki samo zadecyduje.

4sSzT: Masz swoich ulubionych artystów / twórców?

PŁ: Gdybym usłyszał to pytanie kilkanaście lat temu, zapewne natychmiast wymieniłbym dwóch, trzech. Dziś zachwycam się twórczością wielu artystów, podziwiając ich za konkretny obraz, postawę twórczą lub za wypracowaną metodę wypowiedzi. Jest ich naprawdę wielu – spośród nich najbardziej cenię sobie tych, których twórczość miałem okazję zobaczyć na własne oczy.

SzT: Kto lub co Cię inspiruje?

PŁ: Nie będę oryginalny – inspiracji szukam w otaczającym świecie oraz w samym sobie. Lubię się sobie przyglądać w kontekście bycia tym, kim dane jest mi być. Stąd też, jeśli rozglądam się dookoła, to nie patrzę zbyt daleko – wybieram to, co wręcz namacalne – im bliżej, tym dla mnie lepiej.

SzT: W Twoich pracach obecne są słowa, zdania – jaką rolę odgrywają?13s

PŁ: Są śladem mojej obecności, są jak fotografia mnie samego, tylko w ujęciu z profilu lub z tyłu, bo równie ważne jest to, co dzieje się obok lub wokół mojej osoby. Dla mnie te fragmenty zdań to zatrzymanie obrazu w konkretnym czasie, ale dla odbiorcy to czas lub przestrzeń uniwersalna.

SzT: Jak określiłbyś swoje prace?

PŁ: To pytanie należałoby skierować do specjalistów od określania – oni z pewnością znają się na tym lepiej ode mnie.

SzT: Która z Twoich prac jest Ci najbliższa i dlaczego?

PŁ: Chyba za każdym razem najbliższa jest ta ostatnia, bo czuję jeszcze więź, jaka nas łączyła przez ten długi okres powstawania – pamiętam własne dylematy, podejmowane decyzje – te dobre i złe – atmosferę wokół, no i sam finał. Później te wszystkie obrazy obserwuję z coraz większym dystansem.

5sSzT: Jak zrodził się pomysł stworzenia cyklu gablot, które mogliśmy ostatnio oglądać na wystawie w WL4 – Art Space? Dlaczego gablota? Jest to celowe odizolowanie od oglądającego?

PŁ: To mogłaby być naprawdę długa wypowiedź, bo proces dochodzenia do takiej decyzji był rezultatem wielu różnych doświadczeń. Niewątpliwie na obecną formę moich obrazów wpływ miała dogłębna analiza wszystkich moich dokonań artystycznych, zwłaszcza ostatnich. I odrobina przypadku.

Gablota posiada podwójną funkcję. Z jednej strony jest bardzo pojemna – można tam sporo „poupychać”, przy okazji można nabałaganić, później to pozbierać, znów rozsypać, a nic ze środka nie wypadnie – gablota zawsze będzie w pewien sposób porządkować to, co w środku.

W przypadku gabloty, transparentna płaszczyzna w odczuwalny sposób wytycza granicę pewnego obszaru – konkretnej przestrzeni obrazu. To nie jest zabezpieczenie, lecz odgraniczenie i ograniczenie idące w obu kierunkach: do obrazu i od obrazu. Tak myślę o jej funkcji – wszystko, co w środku, należy do mnie, to co na zewnątrz, już nie. Twórca jest po drugiej stronie, po przeciwnej wobec odbiorcy. Od tafli granicznego szkła odbija się widz wraz ze wszystkim, co go otacza. A może tylko zatrzymuje? Wreszcie na tej powierzchni miejsce dla siebie znajduje słowo poukładane we fragmenty zdań. To jego zawieszenie pomiędzy wnętrzem i zewnętrzem nabiera szczególnego znaczenia, bo chcąc nie chcąc staje się łącznikiem dla dwóch obszarów. 11s

Gdyby przyjrzeć się moim działaniom artystycznym z ostatnich 10-15 lat, to widać, że wielokrotnie już podkreślałem relację zachodzącą pomiędzy twórcą, a odbiorcą, w której łącznikiem jest sam obraz. Tyle, że dzieło jest jednocześnie granicą, przez którą nie sposób się przedostać. Ale próbować można i chyba warto wielokrotnie.

SzT: Jak wygląda dzień z życia artysty?

PŁ: To w większości przypadków dzień rozdarty pomiędzy pracą na uczelni, domem i rodziną oraz własną pracownią.

SzT: Nad czym teraz pracujesz? Jakie masz plany na najbliższy czas?

PŁ: Nie zamykam prezentowanego cyklu, powstają kolejne obrazo-gabloty. Nowym doświadczeniem będzie dla mnie zmiana ich skali – obok tych dużych (200 x 140 cm) pojawią się mniejsze i zupełnie małe (50 x 50 cm). Chcę zrealizować również nowy koncept tekstualnych obrazów, w których narratorem nie będę już ja, ale osoby, które zaproszę do wspólnego działania. Planuję też w przyszłym roku kolejną odsłonę mojego wielkiego sześcianu, który prezentowałem w Galerii Refektarz w Kartuzach w 2013 roku. To historia wiecznie zmieniającego swe oblicze wnętrza (obrazu), do którego widz nie ma bezpośredniego dostępu. Ten projekt będzie mi towarzyszył, jak sądzę, jeszcze wiele lat.

SzT: Dziękujemy za rozmowę.